Gdzie najlepiej jechać do Kolumbii na wakacje?

Kolumbia to nie tylko kawa i rytmy reggaetónu. To kraj, który zaskakuje krajobrazami, atmosferą i niesamowitą różnorodnością. Od klimatycznej Cartageny, przez tętniący życiem Medellín, aż po dżungle Amazonii i plaże Tayrony – każdy region ma coś wyjątkowego, ale nie każdy będzie strzałem w dziesiątkę właśnie dla Ciebie. Jeśli zastanawiasz się, gdzie do Kolumbii na wakacje, dobrze trafiłeś. O tym w szczegółach już poniżej!
01 / Gdzie do Kolumbii na wakacje na plaży?
Większość Polaków podróżujących do Ameryki Południowej, w tym do Kolumbii, wybiera miejsca z pięknymi plażami. I nie dziwota, bo Kolumbia ma dostęp do Morza Karaibskiego i kilka naprawdę pięknych przybrzeżnych destynacji.
Jeśli Ty również celujesz przede wszystkim w plażowanie, oto gdzie lecieć do Kolumbii.

San Andrés
San Andrés to wyspa oddalona od kontynentu, ale pod jurysdykcją Kolumbii. I dobrze, bo dzięki temu można mieć karaibski vibe za połowę ceny.
Woda? Kolory jak z Painta – niebieski, turkusowy, szmaragdowy.
Plaże? Miękkie, puste i jakby lekko nierealne. Główna to Spratt Bight, ale warto podjechać do Playa de San Luis albo polecieć na Johnny Cay.
Jest tu spokojnie, ale nie nudno. Są knajpki z langustą, są skutery wodne, są lokalsi z głośnikami i uśmiechem non stop.
Ale nie ma wielkich hoteli all inclusive, co działa na plus. To miejsce, gdzie naprawdę można się odłączyć.
Santa Marta
Santa Marta to jedno z najstarszych miast Ameryki Południowej i jednocześnie niezła baza wypadowa.
Ale jeśli chodzi o spokojne plażowanie, to celuj w okoliczne zatoczki.
Playa Blanca – biała, miękka, z wodą spokojną jak Twój puls po masażu. Dojazd łódką albo krętą drogą, ale warto.
Taganga – wioska rybacka, która żyje swoim rytmem – luz, hamak, ceviche i zachód słońca z widokiem na zatokę.
Nie jest to totalne odludzie, ale ma swój rytm. A jak znudzi Ci się leżenie – stąd blisko do Parku Tayrona, gdzie czeka dzika plaża i dżungla. Więc można połączyć chill z mikrodawką przygody.
Palomino
Palomino to mała miejscowość między dżunglą a oceanem.
Zero kurortów, zero hoteli z neonem. Za to są palmy, piasek, fale i błogie uczucie relaksu.
To miejsce przyciąga ludzi, którzy chcą się zresetować i często zostają dłużej, niż planowali. To taka strefa czasowej amnezji.
Nie ma tu miliona atrakcji, ale są rzeczy podstawowe: rzeka, na której można spływać na dętkach, knajpki z kokosowym ryżem, huśtawki zawieszone na palmie i hammaki, w których śpi się lepiej niż w łóżku.
Dla rodzin, par, solo – każdy znajdzie swoje tempo. I nikt Ci nie będzie kazał go przyspieszać.
Cartagena
Getsemaní to bijące serce nocnego życia Cartageny.
Zapomnij o klimatyzowanych klubach i wejściu na listę (choć takich też jest masa), bo tu imprezy w głównej mierze odbywają się na ulicy. Dosłownie.
Plac Trinidad ożywa po zmroku: jedni tańczą, drudzy grają na bębnach, trzeci sprzedają piwo z wiaderka. I wszyscy się bawią.
Wąskie uliczki wypełniają się muzyką, murale podświetlają się światłem neonów, a bary (jak Demente, Quiebra-Canto, Bazurto Social Club) robią swoje do rana. Jest tanecznie, jest głośno, ale… z klasą.
Lokalsi mieszają się z turystami i nikt nie patrzy, jak tańczysz – ważne, że się ruszasz.
Barranquilla
Barranquilla przez większość roku jest spokojna.
Ale w lutym… wszystko się zmienia. Bo wtedy jest karnawał – drugi co do wielkości w Ameryce Południowej (oczywiście po Brazylii i Rio). I to nie żart.
Przez kilka dni miasto zamienia się w jeden wielki parkiet. Parady, tancerze, kostiumy, uliczne koncerty i imprezy, które przechodzą z dnia w noc bez przerwy.
Nocne życie? Totalny ogień. Bary, kluby, uliczne fiesty – wszystko żyje. Lokalne miejsca typu La Troja to mekka fanów salsy. Tu nie pytasz, czy ktoś tańczy. Po prostu łapiesz rytm i wchodzisz. I jeśli wytrwasz do rana – możesz sobie bić brawo.
W czasie karnawału warto zarezerwować nocleg z wyprzedzeniem. I zabrać wygodne buty. Nie do chodzenia. Do tańczenia.
02 / Gdzie jechać do Kolumbii na zwiedzanie?
Kolumbia to jeden z najbogatszych kulturowo krajów Ameryki Południowej, więc opcji w szczególności nastawionych na intensywne zwiedzanie jest co niemiara.
Oto gdzie lecieć do Kolumbii, żeby jak najgłębiej poznać kulturę tego wyjątkowego kraju.

Cartagena
Cartagena to opcja obowiązkowa, jeśli chodzi o kolonialną Kolumbię.
Miasto otoczone jest murami, z brukowanymi uliczkami i fasadami w kolorach tak intensywnych, że Instagram przestaje dawać radę.
W sercu znajdziesz Ciudad Amurallada, czyli stare miasto z czasów hiszpańskiej dominacji. Tu każdy budynek ma swoją historię, a wieczorne spacery w świetle latarni to klimat jak z filmu o korsarzach.
Fort San Felipe de Barajas strzeże miasta od XVII wieku i warto się tam wdrapać, bo panorama robi robotę.
Cartagena to też muzea – Muzeum Inkwizycji z solidnym klimatem grozy, Muzeum Złota (mniejsze niż to w Bogocie, ale za to bardzo klimatyczne) i dom Gabriela García Márqueza, który był związany z miastem przez lata.
Wieczorem wszystko ożywa: muzyka na placach, tańce przy dźwiękach bębnów i drink z limonką na murze z widokiem na morze. Tutaj historia żyje i nie pozwala się nudzić.
Bogotá
La Candelaria to dusza Bogoty i jej najstarsza część. Tu wszystko się zaczęło – dosłownie.
Kolonialne kamienice z kolorowymi drzwiami, kościoły z XVII wieku i muzea, które faktycznie mają sens.
Muzeum Złota oferuje tysiące eksponatów, które pokazują, jak bardzo prekolumbijskie cywilizacje były do przodu.
Dalej: Muzeum Botero z tłustymi rzeźbami, które są grube i genialne jednocześnie. Do tego dom Bolívara, katedra, plac Bolívara i masa galerii sztuki w starych kamienicach.
Nie brakuje tu też klimatu ulicznego – graffiti tour po Candelarii to obowiązkowy punkt, jeśli chcesz zobaczyć, jak historia i sztuka idą tu ramię w ramię.
A jak nogi odmawiają posłuszeństwa? Wjeżdżasz kolejką linową na wzgórze Monserrate – tam czeka widok, który kasuje wszystkie selfie.
Medellín
Medellín to miasto, które przeszło totalną transformację. Kiedyś bastion karteli, dziś – symbol miejskiej odnowy i dumy z kultury.
Zwiedzanie zaczyna się od Plaza Botero z pięknymi rzeźbami. Dalej mamy centrum miasta z kolonialną architekturą, muzeum Antioquia i rozbudowaną siecią metra oraz kolejek linowych. O dziwo, tu metro jeździ czysto, cicho i punktualnie.
Punkt miasta w naszym odczuciu wzbudzający największe emocje to Comuna 13. Dawniej strefa zakazana, a dziś najbarwniejsze i najbardziej tętniące życiem miejsce w mieście. Murale, breakdance, przewodnicy z osobistymi historiami i energia, która zostaje w głowie.
Dla kontrastu – warto odwiedzić Muzeum Pamięci, które pokazuje, przez co Medellín przeszedł i jak wiele musiało się zmienić, by było jak dziś.
Popayán
Popayán to jedno z tych miast, które nie krzyczą, a i tak robią wrażenie.
Znana jako „la ciudad blanca” (czyli białe miasto), oferuje kolonialną architekturę, szerokie place, ciche klasztory i klimat totalnego wyciszenia.
Można się tu zagubić między białymi fasadami, odwiedzić dziesiątki kościołów, a wieczorem usiąść na placu Caldas z kawą i patrzeć, jak miasto żyje swoim powolnym rytmem.
Wielki Tydzień w Popayán to wydarzenie, które trafia na listy UNESCO. Procesje, świece, tłumy w milczeniu – robią piorunujące wrażenie.
Poza tym – Muzeum Sztuki Religijnej, Most Humilladero, kampus jednego z najstarszych uniwersytetów w Kolumbii. Całość działa jak kapsuła czasu.
Villa de Leyva
Villa de Leyva to miejsce, gdzie czas się zatrzymał i nikomu to nie przeszkadza. Największy plac w Kolumbii, brukowane ulice, kolonialne domki i klimat totalnego relaksu.
Tutaj nie ma wielkich muzeów ani imprez; tu się spaceruje, pije kawę na murku i kupuje ręcznie robione ceramiki w sklepiku prowadzonym przez panią, która zna pół miasta po imieniu.
Do tego góry dookoła i niebo tak czyste, że można gapić się w nie godzinami.
W okolicy czekają Casa Terracota (czyli gliniany dom), El Fósil (czyli szkielet dinozaura odkryty przypadkiem) i klasztor Santo Ecce Homo. Wszystko w zasięgu tuk-tuka lub roweru.
A wieczorem? Lampki na placu, kieliszek lokalnego wina i cisza przerywana tylko odgłosami kroków na bruku. Idealna opcja dla tych, którzy chcą odpocząć od dużych miast, ale nadal mieć historię pod ręką.
03 / Gdzie lecieć do Kolumbii z dziećmi?
Dzięki swoim różnorodnym atrakcjom, kraj ten jest również super opcją dla rodzinnych wypadów – najlepiej z najmłodszymi.
Oto gdzie jechać do Kolumbii z dziećmi.
Wybór odpowiedniego miejsca na wakacje jest tak samo ważny jak to kiedy jechać. Upewnij się, że celujesz w odpowiedni termin, czytając nasz poradnik dotyczący tego kiedy najlepiej lecieć do Kolumbii.

Cartagena
Cartagena to świetna opcja na start rodzinnej przygody.
Stare Miasto wygląda jak bajka: kolorowe domki, dorożki, mury, po których można spacerować godzinami, a dzieciaki czują się jak w grze terenowej.
Można połączyć zwiedzanie z lodem kokosowym i polowaniem na murale z krokodylami i papugami (serio, są!).
Nieopodal czeka Castillo San Felipe – forteca z tunelami, w których można się zgubić i pośmiać.
Wieczorem wystarczy wyjść na plac i już trwa jakaś uliczna fiesta – z bębnami, tańcem i dmuchańcami dla najmłodszych.
A jeśli przyjdzie ochota na wodne atrakcje – plaże w Bocagrande i wycieczka łodzią na Isla Barú zadziałają jak złoto.
Medellín
Medellín to nowoczesne miasto z mega przyjazną infrastrukturą.
Dzieciaki pokochają kolejki linowe (Metrocable), którymi można się bujać nad wzgórzami, podziwiając widoki.
Jest też planetarium, ogród botaniczny, park interaktywny Explora (pełen eksperymentów i gier edukacyjnych) oraz zoo z lokalnymi gatunkami zwierzaków.
Na dokładkę Comuna 13, gdzie dzieciaki mogą malować na murze, tańczyć z lokalnymi rówieśnikami i zobaczyć piękne graffiti.
Dla rodziców – spokój, dobre jedzenie i wygodny transport. Medellín to wielkie miasto, które nie przytłacza rodzin z dziećmi.
Santa Marta
Santa Marta to baza wypadowa z potencjałem: plaże są płytkie i spokojne (np. w Tagandze czy Playa Blanca), więc nadają się do zabaw w wodzie.
W samej miejscowości dużo rodzinnych hoteli, a w okolicy czeka coś wyjątkowego – Palomino, gdzie można robić tubing na rzece! Dzieciaki (i dorośli) płyną na dętkach przez dżunglę, kończąc przy plaży.
W pobliżu jest też Rezerwat Tayrona. To tropikalna przygoda z dzikimi plażami, lasem i… małpami przemykającymi między drzewami. A jeśli maluchy mają już dość natury, to krótki wypad do aquaparku lub rejs łodzią po zatoce może zmienić bieg dnia.
Salento
Salento to urocze miasteczko w Andach, idealne dla rodzin.
Wszystko dzieje się tu powoli: domki kolorowe jak z bajki, ulice bez ruchu, a lokalne restauracje z daniami, które smakują nawet niejadkom.
Główna atrakcja to z pewnością Valle de Cocora, czyli dolina z najwyższymi palmami na świecie. Można zrobić lekki trekking, albo po prostu przejechać się jeepem i pooglądać wszystko z bezpiecznego dystansu.
W okolicy znajdziesz rezerwaty kolibrów, plantacje kawy, farmy z alpakami i sporo tras, które da się pokonać nawet z małymi dziećmi.
Wieczorem za to czas na hamak, grę w karty i świeży sok z marakui. Salento to przygoda, ale taka, co nie męczy, tylko relaksuje (dzieci i dorosłych po równo).