Notka od autora: W tym artykule znajdziesz odpowiedź na pytanie, które zadaje sobie każdy planujący podróż z Polski: czy do Nowej Zelandii potrzebna jest wiza? Będzie konkretnie, luźno i z głową.
Nowa Zelandia kusi jak magnes górami, fiordami, owcami i… hobbitem, który może wyskoczyć zza krzaka. Ale zanim spakujesz plecak i kupisz bilet w jedną stronę, warto sprawdzić formalności. Bo chociaż to kraj luźny, z naturą na pierwszym planie, to granice mają swoje zasady.
Brzmi poważnie, ale spokojnie – nie musisz od razu biegać po konsulatach z plikiem dokumentów. Nowa Zelandia działa trochę nowocześniej, ale i tak warto mieć wszystko ogarnięte z wyprzedzeniem. Żeby nie skończyć na lotnisku z miną „przecież myślałem, że można”.
Zatem, czy Polacy potrzebują wizy do Nowej Zelandii? Sprawdzamy.

Czy do Nowej Zelandii potrzebna jest wiza?
Krótka odpowiedź: Wiza nie jest potrzebna, ale Polacy muszą mieć elektroniczną autoryzację NZeTA, która ważna jest przez 2 lata i pozwala na pobyt turystyczny do 90 dni łącznie. Jeśli planujesz pracę, studia lub dłuższy pobyt niż 90 dni, musisz uzyskać odpowiednią klasyczną wizę.
Bardziej szczegółowe (oraz dodatkowe) informacje znajdziesz w dalszej części artykułu.
Polacy w Nowej Zelandii (zasady wjazdu)
Dobra wiadomość: Polacy mogą wjechać do Nowej Zelandii bez klasycznej wizy. Czyli nie musisz stać w kolejce do ambasady z teczką dokumentów, zdjęciem z odpowiednim kątem twarzy i planem podróży na trzy strony.
Ale! Wciąż obowiązują pewne zasady wizowe, bo Nowa Zelandia nie wpuszcza byle kogo ot tak, bez słowa.
- Po pierwsze: możesz zostać maksymalnie 90 dni. I to 90 dni jednorazowo – nie licz, że po tygodniu w Australii wrócisz i licznik się resetuje. Trzy miesiące to limit. Potem trzeba się ewakuować albo ubiegać o coś więcej niż NZeTA.
- Po drugie: musisz mieć NZeTA czyli elektroniczną autoryzację, o której jeszcze będzie za chwilę. To warunek konieczny. Bez niej nie odprawisz się do samolotu. Żadne „ale ja tylko na tydzień” tu nie zadziała.
- Po trzecie: musisz mieć bilet powrotny lub bilet dalej. Urzędnik chce wiedzieć, że nie zamierzasz zamieszkać w buszu z owcami. Bilet powrotny, bilet do Australii, do Azji… coś, co pokaże, że masz plan wyjazdu.
- I na koniec: trzeba mieć kasę. Nikt nie pyta o stan konta, ale jeśli wyglądasz jak ktoś, kto ma 20 dolarów w portfelu i chęć zostać na zawsze, to mogą zapytać o szczegóły. Oficjalnie nie ma progu, ale przyjmuje się, że 1000 NZD na miesiąc to takie minimum rozsądku.
Więc czy Polacy muszą mieć wizę do Nowej Zelandii? Nie, ale luz ma swoje granice. Spełnij kilka prostych warunków, a Nowa Zelandia przywita Cię z otwartymi rękoma.
Czym jest NZeTA i dlaczego musisz ją mieć?
Brzmi jak tajna agencja albo nowozelandzki zespół techno, ale spokojnie, gdyż NZeTA to po prostu elektroniczne pozwolenie na wjazd.
Taki cyfrowy stempel „OK, możesz wjechać”, który musisz mieć, jeśli lecisz do Nowej Zelandii turystycznie lub tranzytem, nawet jeśli jesteś z kraju, który nie potrzebuje klasycznej wizy.
Rozwijając skrót: New Zealand Electronic Travel Authority. W praktyce? Formularz online, który wypełniasz w 5 minut, płacisz kilkanaście dolarów, i po chwili masz to w systemie. Żadnych papierów, zdjęć jak do dowodu… wszystko idzie cyfrowo. Formularz możesz wypełnić na oficjalnej stronie rządowej NZ.

Dlaczego musisz ją mieć? Bo bez NZeTA nie wejdziesz Ci się do samolotu. Linie lotnicze sprawdzają to przed odprawą. Możesz mieć ważny paszport, szczepienia, uśmiech jak z reklamy, ale bez tego numerka system mówi: nope. I zostajesz na lotnisku z biletem w ręku i marzeniami o fiordach.
NZeTA obowiązuje przez 2 lata od momentu zatwierdzenia. Możesz więc wjeżdżać wielokrotnie, o ile suma łącznego pobytu nie przekroczy 90 dni w trakcie tych dwóch lat.
Jak wyrobić NZeTA krok po kroku?
Skoro już wiesz, że NZeTA to obowiązek, a nie fanaberia, czas ogarnąć, jak ją zdobyć.
Spokojnie, nie trzeba jechać do żadnego urzędu ani stać w kolejce z bloczkiem. Cały proces trwa krócej niż zamówienie pizzy, a jest równie satysfakcjonujący, bo prowadzi prosto do Nowej Zelandii.
Aplikacja przez stronę vs. przez telefon – co wygodniejsze?
Masz dwie opcje: aplikacja mobilna NZeTA (na Androida i iOS) albo formularz online na stronie immigration.govt.nz. Obie działają dobrze, ale aplikacja mobilna pozwala zeskanować paszport, co trochę przyspiesza sprawę.
Jeśli lubisz klikać na laptopie to wybierz stronę. Jeśli jesteś człowiekiem „z telefonu”, aplikacja zrobi robotę.
Jakie dane trzeba podać i ile to kosztuje?
W formularzu wpisujesz oczywiste informacje: dane z paszportu, plan podróży (bardzo ogólny), dane kontaktowe. System zapyta też, czy byłeś karany, czy chorujesz na coś zakaźnego i czy masz ochotę narozrabiać… wiadomo, standardowe pytania.
Do tego płacisz dwie opłaty:
- 12 NZD – za samą NZeTA (lub 9 NZD przez aplikację)
- 35 NZD – opłata IVL, czyli składka turystyczna
W sumie wychodzi około 47 NZD (ok. 120–130 zł), zależnie od kursu i metody płatności.
Kiedy spodziewać się zatwierdzenia?
Większość osób dostaje potwierdzenie w ciągu kilku minut do kilku godzin. Oficjalnie urząd prosi o aplikację z 72-godzinnym wyprzedzeniem, tak na wszelki wypadek. Ale jeśli wszystko się zgadza i system nie ma pytań, masz zgodę tego samego dnia. Zero stresu.
Dodatkowa opłata IVL – o co chodzi?
Wypełniasz NZeTA, wszystko pięknie, a tu nagle wyskakuje coś jeszcze – opłata IVL. I myślisz: „serio? Kolejna kasa?”. Spokojnie! To nie naciągacz, tylko uczciwy system, który faktycznie robi coś dobrego.
IVL, czyli International Visitor Conservation and Tourism Levy, to po prostu turystyczna składka. I nie, nie można jej pominąć, bo jest obowiązkowa.
Za co płacisz? Za to, że możesz zwiedzać Nową Zelandię w tak pięknym stanie, w jakim jest. Te pieniądze idą na utrzymanie szlaków, ochronę przyrody, projekty ekologiczne i wsparcie dla lokalnych społeczności, które żyją z turystyki.
Czyli mówiąc po ludzku pomagasz chronić kawałek turystycznego raju, po którym właśnie masz zamiar chodzić.
Jak wcześniej wspomnieliśmy IVL kosztuje 35 NZD. Nie musisz jej płacić osobno, gdyż jest doliczana automatycznie podczas składania wniosku o NZeTA.
Jeden klik, dwie sprawy załatwione. Nie musisz nic dodatkowo wypełniać ani płacić dwa razy. System robi to za Ciebie, Ty tylko potwierdzasz płatność i gotowe.
Czy trzeba ją wnosić za każdym razem? Nie! IVL obowiązuje na czas ważności Twojej NZeTA, czyli przez dwa lata. Czyli jeśli wpadniesz do Nowej Zelandii raz, a potem znowu, to nie musisz jej płacić drugi raz. O ile oczywiście masz ważną NZeTA.
Czy są wyjątki od zasad?
Są też tacy, którzy chcą od Nowej Zelandii więcej niż tylko trekking, owce i selfie z fiordem. A wtedy sprawa robi się trochę bardziej wizowa.
Po pierwsze, jeśli planujesz pracę, studia albo dłuższy pobyt niż 90 dni, to NZeTA Ci nie wystarczy. Trzeba ubiegać się o klasyczną wizę, czyli już taką z formularzami, załącznikami i konkretnym celem.
- Wiza pracownicza? Tak.
- Wiza studencka? Też.
- Wiza partnerska? Jak najbardziej.
Ale każda z nich rządzi się swoimi zasadami i wymaga trochę więcej zachodu niż szybka aplikacja online. Wszystko ogarniesz przez stronę Immigration New Zealand, ale warto zacząć wcześnie, gdyż czasem proces trwa kilka tygodni.
Dla upewnienia się co do najświeższych wymogów wizowych do Nowej Zelandii, polecamy również sprawdzać status na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
No dobra, a co jeśli przylecisz z NZeTA, zakochasz się w kraju (albo w kimś z kraju) i stwierdzisz: „chcę zostać dłużej”?
Można próbować przedłużyć pobyt już na miejscu, ale nie jest to takie proste jak kliknięcie „dodaj do koszyka”. Trzeba złożyć wniosek o przedłużenie wizy tymczasowej (Visitor Visa), uzasadnić to i… mieć trochę szczęścia.
Przeczytaj także: Gdzie jechać do Nowej Zelandii na wakacje?
Lepiej planować z wyprzedzeniem niż liczyć na łaskę urzędu w ostatni dzień legalnego pobytu.