Notka od autora: W tym artykule dowiesz się, jakie są najpiękniejsze plaże na Filipinach i gdzie ich szukać. W dużym skrócie: niektóre są dzikie, inne bardziej imprezowe, ale wszystkie mają jeden wspólny mianownik – wyglądają baaardzo dobrze. Po przeczytaniu tekstu będziesz wiedzieć, gdzie polecieć po tropikalny chill, które plaże są najspokojniejsze, a gdzie znajdziesz różowy piasek albo rafy tuż przy brzegu. Przygotuj się na plażowy overload – serio, może być ciężko wybrać tylko jedną!
W tym kraju piasek jest jaśniejszy niż Twoja przyszłość w poniedziałek rano, a woda wygląda, jakby ktoś wrzucił do niej odrobinę Photoshopa. Ale wiesz co? Na Filipinach to wszystko dzieje się naprawdę.
Nie musisz być milionerem ani mieć własnego jachtu. Wystarczy trochę planowania i chęci, żeby znaleźć się w miejscu, które wygląda jak tapeta z komputera.
W tym artykule podrzucimy Ci miejscówki, które po prostu trzeba zobaczyć. Niektóre są znane, inne dopiero zyskują sławę, ale wszystkie mają jedną wspólną cechę. Jak raz postawisz tam stopę, nie będziesz chciał jej stamtąd zabrać.

Najpiękniejsze plaże na Filipinach – wstęp
Najpiękniejsze plaże na Filipinach wyglądają jakby ktoś je narysował. Idealny piasek, woda jak z bajki i palmy, które same ustawiają się do zdjęć. Nie trzeba tu żadnych filtrów ani drona. Wystarczy para klapek, ręcznik i chwila czasu. Reszta zrobi się sama!
Każda plaża ma coś innego. Jedna zachwyca ciszą, druga barami na piasku, trzecia zachodem słońca jak z filmu. Wchodzisz do wody, która jest cieplejsza niż prysznic w hotelu.
Zamiast tłumu turystów może kilka osób, które też uciekły od cywilizacji. To jest właśnie ten moment, kiedy dociera do Ciebie, że jesteś na końcu świata. I że lepiej trafić się nie dało.
White Beach, Boracay

Najpiękniejsze plaże na Filipinach? White Beach zawsze będzie w czołówce.
To miejsce, gdzie piasek jest tak biały, że trzeba mrużyć oczy. Woda? Kolor nierealny, jakby ktoś wrzucił miętową pastylkę do oceanu. A zachody słońca? Takie, że ludzie przestają scrollować telefon i po prostu patrzą.
To plaża, która nigdy się nie nudzi. Nawet jeśli byłeś tu już trzy razy, i tak chcesz wrócić.
Idealna do leniwego plażowania i zachodów słońca
Leżysz, nie robisz nic. Serio, nic. Tylko zmieniasz pozycję co godzinę, żeby się równomiernie opalić. Co chwilę ktoś przechodzi i sprzedaje Ci świeżego kokosa albo mango shake’a.
A wieczorem wszystko zamienia się w spektakl. Niebo się robi różowe, potem pomarańczowe, potem złote. I przez chwilę wszyscy po prostu siedzą w ciszy.
White Beach to najlepsza miejscówka na reset umysłu i baterii.
Co robić poza leżeniem na piasku?
Jak już się znudzisz przewracaniem z boku na bok, Boracay ma więcej do zaoferowania.
Możesz skoczyć na island hopping i odwiedzić inne, mniej znane plaże. Możesz również wskoczyć na deskę do kite’a albo spróbować paddleboardingu.
Wieczorem zaczyna się imprezowy klimat: beach bary, muzyka na żywo, ogniste pokazy i drinki z parasolką. Ale jeśli nie masz ochoty na tańce, znajdziesz też knajpki z romantycznym vibe’em i pysznym jedzeniem.
White Beach to klasyk, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nigdy nie zawodzi. A jak raz się położysz na tym piasku, to już przepadłeś.
Nacpan Beach, El Nido (Palawan)

Kiedy ktoś pyta nas, najpiękniejsze plaże na Filipinach? Nacpan wskakuje do top rankingu bez chwili wahania.
Ta plaża wygląda jak sen. Serio. Szeroka, ciągnie się przez kilka kilometrów i… nikogo tam nie ma. No może kilka osób, które tak jak Ty wpadły tu po ciszę i palmy zamiast parasoli.
Jest dziko, naturalnie i spokojnie. I właśnie za to wszyscy ją kochają.
Jedna z najbardziej fotogenicznych plaż w kraju
Jeśli lubisz robić zdjęcia, to lepiej naładuj telefon do pełna. Nacpan to typ plaży, gdzie każde ujęcie wygląda jak tapeta z systemu operacyjnego.
Długa linia brzegowa, zero reklam, żadnych głośnych beach barów. Tylko piasek, ocean i palmy wyginające się jakby ktoś je specjalnie tam ustawił. W dodatku, woda ma kolor, który wymyka się opisom. Zielono-niebieski miks, który wygląda zbyt dobrze, by był prawdziwy.
Jak tam dotrzeć i czego się spodziewać?
Do Nacpan nie dociera się przypadkiem. Najpierw musisz dotrzeć do El Nido, co samo w sobie bywa przygodą. Potem czeka Cię kilkadziesiąt minut jazdy skuterem po niezbyt idealnej drodze.
Ale właśnie to sprawia, że ta plaża jest tak wyjątkowa – nie ma tam tłumów, bo trzeba się trochę postarać. Po drodze mijasz dżunglę, wioski i palmy wszędzie dookoła.
Na miejscu znajdziesz kilka klimatycznych knajpek i może jeden, dwa hostele. Nikt nie krzyczy, nic nie miga. Możesz leżeć, spacerować po brzegu przez godzinę i nie spotkać nikogo. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze, to wrażenie, że ta plaża jest tylko dla Ciebie.
A gdy zachodzi słońce, wszystko robi się złote i zapadasz się w tym widoku. Nacpan to miejsce, które zostaje w głowie długo po powrocie.
Alona Beach, Bohol

Szukasz miejsca, gdzie możesz połączyć leniwe plażowanie z odrobiną akcji? Najpiękniejsze plaże na Filipinach to nie tylko dzikie zakątki. Czasem warto postawić na balans.
I tu właśnie wchodzi Alona Beach, która jest niewielka, ale konkretna. Leży na wyspie Panglao, tuż obok Boholu. Masz tu wszystko, co potrzebne: biały piasek, dobre jedzenie, fajny klimat i… rafa koralowa praktycznie kilka kroków od brzegu.
Świetna baza wypadowa na wycieczki i nurkowanie
Jeśli lubisz coś więcej, to ta plaża jest idealna. Stąd startuje większość wycieczek na okoliczne wysepki: Balicasag, Virgin Island czy doliny delfinów o poranku.
Wszystko masz dosłownie pod nosem. Możesz też bez problemu zorganizować nurkowanie albo snorkeling. Sprzęt, przewodnik, łódka? Wszystko ogarniesz w pięć minut.
Rafa tuż przy brzegu
Nie trzeba być mistrzem nurkowania ani płynąć godzinę łodzią. Wystarczy maska, fajka i parę kroków w wodę. Rafa jest naprawdę blisko brzegu i potrafi zaskoczyć.
Kolorowe ryby, korale, czasem nawet mały żółw – wszystko to czeka kilka metrów od plażowego leżaka. A najlepsze jest to, że możesz do niej wskoczyć o dowolnej porze dnia, nawet spontanicznie po śniadaniu.
Alona Beach ma jeszcze jedną zaletę: klimat. Wieczorami knajpki rozstawiają stoliki na piasku, muzyka sączy się gdzieś z głośników, a Ty siedzisz z drinkiem i patrzysz, jak dzień kończy się spektakularnym zachodem.
Nie za głośno, nie za cicho. W sam raz, żeby zostać na dłużej.
Long Beach, San Vicente (Palawan)

Są plaże znane i zatłoczone. Są też takie, o których mało kto słyszał, ale jak już się dowiesz, to nie możesz przestać o nich myśleć. Najpiękniejsze plaże na Filipinach często zaskakują swoją różnorodnością, a Long Beach to idealny przykład.
Leży w San Vicente, na Palawanie. Ma aż 14 kilometrów długości. I co najlepsze – przez większość czasu jest zupełnie pusta.
Najdłuższa plaża Filipin, a niemal pusta
Nie żartujemy. Czternaście kilometrów. Możesz iść godzinę i nie spotkać żywej duszy.
Plaża jest szeroka, piaszczysta i otoczona soczyście zielonymi wzgórzami. Woda szumi rytmicznie, jakby próbowała Ci powiedzieć, że wszystko jest okej. Nie ma tu leżaków, naganiaczy, beach barów co pięć kroków.
Jest tylko natura, piasek, niebo i Ty.
Dla tych, którzy chcą uciec od tłumów
Long Beach to wybór dla tych, którzy mają dość głośnych kurortów. Chcesz odetchnąć? To miejsce jest dla Ciebie. Można tu zamieszkać w prostych bungalowach, bez luksusów, ale za to z milionem gwiazd nad głową.
Każdy zachód słońca wygląda jak z katalogu podróżniczego. A rano budzi Cię dźwięk fal i śpiew ptaków, zamiast turysty z bluetooth głośnikiem.
Dojazd? Trochę zajmuje, ale warto. Z Puerto Princesa ruszasz na północ, droga jest długa, ale prowadzi do raju. I to takiego, którego jeszcze nie zadeptały tysiące flip-flopów.
Jeśli szukasz ciszy, przestrzeni i prawdziwego resetu, Long Beach wjeżdża na pełnym luzie na samą górę Twojej listy.
Saud Beach, Pagudpud

Większość osób ciągnie na południe czyli Palawan, Siargao, Bohol… Ale północ? Trochę niedoceniana. A niesłusznie. Bo najpiękniejsze plaże na Filipinach nie kończą się tam, gdzie kończy się internetowa lista „top 10”.
Saud Beach w Pagudpud to przykład miejsca, które wygląda jak pocztówka, ale nikt o nim nie gada. I dobrze. Bo póki co, to cichy raj dla tych, którzy lubią trochę mniej turystycznych klimatów.
Biały piasek, palmy i zero pośpiechu
Saud Beach to szeroka plaża z jasnym piaskiem, lekko pochylonymi palmami i wodą, która aż się prosi o kąpiel. Nie ma tu dzikich tłumów, nie ma beach party co wieczór.
Jest za to przestrzeń, cisza i chill. Idealna miejscówka, żeby położyć się pod palmą, włączyć tryb offline i kompletnie się odłączyć od świata. Woda spokojna, wejście łagodne, idealne też dla tych, co boją się fal jak ognia.
Północ Filipin (warto się tu zapuścić)
Dotarcie do Pagudpud może trochę zająć, zwłaszcza jeśli lecisz z Manili. Ale sama droga to już atrakcja, gdyż ciągnie się przez górskie serpentyny i zielone wzgórza. A gdy w końcu docierasz do Saud Beach, wszystko zwalnia.
Czas się rozciąga, stres znika, a Ty wiesz, że było warto. Wieczorem lokalne knajpki serwują świeże owoce morza, a widok na zachodzące słońce jest taki, że nie musisz robić zdjęcia. Po prostu siedzisz i chłoniesz.
Jeśli chcesz zobaczyć najpiękniejsze plaże na Filipinach, ale bez tłumów i komercji, Saud Beach to Twoja miejscówka.
Egzotyka? Jest. Spokój? Całymi wiadrami. Widoki? Takie, że ciężko się zebrać, żeby wrócić.
Daku Island, Siargao

Nie trzeba daleko szukać, żeby znaleźć najpiękniejsze plaże na Filipinach. Czasem wystarczy wsiąść w łódkę i odpłynąć kilkanaście minut od Siargao.
I nagle trafiasz na Daku Island. Niewielka wyspa, a wygląda jakby ktoś ją zaprojektował od linijki: biały piasek, palmy jak z katalogu i woda w kolorze, którego nie da się opisać jednym słowem.
Idealna na chill i świeżą rybkę z grilla
Na Daku nie ma hoteli ani asfaltu. Są za to bambusowe chatki, spokojna plaża i lokalsi, którzy wiedzą, jak wrzucić na ruszt najlepszą rybę, jaką zjesz na całych Filipinach.
Najpierw wskakujesz do wody, potem jesz obiad z widokiem na ocean, a potem znowu wskakujesz do wody. I tak przez pół dnia. Bo po co się spieszyć, skoro masz wszystko, czego trzeba?
Island hopping, który zostaje w głowie
Daku Island to obowiązkowy punkt każdej wycieczki island hopping z Siargao.
Zwykle odwiedzasz też Guyam i Naked Island, ale to właśnie Daku zostaje w pamięci najdłużej. Może dlatego, że jest większa i można się po niej spokojnie przespacerować. A może dlatego, że wszystko tam smakuje jakoś lepiej… powietrze, owoce, nawet zwykła woda z kokosa.
I choć wyspa żyje swoim powolnym rytmem, nie jest nudno. Można posnorkelować, poleżeć w hamaku, pogadać z rybakami, albo po prostu siedzieć i patrzeć, jak fale przybijają do brzegu.
A kiedy przychodzi moment powrotu, zaczynasz liczyć w głowie, kiedy znowu uda się tu wrócić. Bo Daku to taka wyspa, z którą ciężko się pożegnać.
Malcapuya Island, Coron

Palawan zna każdy. Coron też już powoli nie trzeba przedstawiać. Ale Malcapuya? To nadal jedna z tych wysp, o których mówi się szeptem.
A szkoda, bo najpiękniejsze plaże na Filipinach często kryją się właśnie tam, gdzie jeszcze nie dotarła cała Instagramowa armia.
Malcapuya to ukryty skarb wśród koralowych rajów. Mało ludzi, dużo przestrzeni i widoki, które robią robotę.
Turkus, cisza i najdelikatniejszy piasek w okolicy
Woda ma tu kolor, który wygląda jakby ktoś nalał do oceanu płyn do płukania tkanin. Serio. A piasek? Sypki jak mąka, bez żadnych muszelek wbijających się w stopy.
Plaża rozciąga się szeroko, ale nie ma tu tłumów. Może kilka osób z łódek, które przypłynęły na island hopping. I to wszystko. Możesz więc leżeć, patrzeć w niebo i mieć wrażenie, że czas się zatrzymał.
Jak tam dotrzeć i po co w ogóle płynąć?
Z Coronu łapie się łódkę, a podróż trwa około półtorej godziny. Krajobraz po drodze jest już przedsmakiem tego, co Cię czeka. Wyspy, skały i morze tak gładkie, że można się w nim przejrzeć.
Po dopłynięciu na Malcapuyę od razu zrozumiesz, że było warto. Można posnorkelować, wypić kokosa, pogapić się na fale albo po prostu przysnąć w cieniu. Wszystko w zwolnionym tempie, bez rozpraszaczy.
To idealne miejsce na odcięcie się od świata. Nie ma Wi-Fi, nie ma zasięgu.
Ale za to masz fale, piasek i ciszę, która dzwoni w uszach. Malcapuya nie krzyczy „hej, jestem sławna”. Ona po prostu tam jest. Taka spokojna, piękna i nieśpieszna. I właśnie za to ją kochamy.
Pink Beach, Great Santa Cruz Island

Na większości plaż na Filipinach biały piasek, turkusowa woda i palmy to klasyka. Ale od czasu do czasu trafia się coś, co totalnie wykracza poza schemat.
I właśnie wtedy wjeżdża Pink Beach. Tak, serio. Różowy piasek. Nie filtr, nie bajer – po prostu natura zrobiła robotę. Najpiękniejsze plaże na Filipinach mają konkurencję, bo ta miejscówka jest nie tylko piękna, ale też absolutnie unikatowa.
Skąd ten róż i czy to naprawdę naturalne?
Różowy kolor to zasługa zmielonych kawałków koralowców, które mieszają się z jasnym piaskiem. Słońce robi resztę. Gdy promienie padają pod odpowiednim kątem, plaża wygląda jakby była lekko posypana pudrem do różu.
Wrażenie nie z tej ziemi, a wszystko dzieje się zupełnie samo… bez efektów specjalnych. I właśnie dlatego Pink Beach to miejsce, które warto zobaczyć na własne oczy, zanim stanie się kolejną ofiarą social-mediowego tłumu.
Jak się tam dostać i czego się spodziewać?
Wyspa leży przy Zamboandze, na południu Filipin. I choć to mniej uczęszczany region, to wyprawa jest naprawdę warta zachodu.
Na plażę można się dostać tylko z lokalnym przewodnikiem. To chroniony teren, więc nie ma tu chaosu ani plastikowych leżaków. Tylko natura, spokojna zatoka i ten dziwnie hipnotyzujący kolor piasku.
Idealne miejsce na kilka godzin resetu i kilkadziesiąt zdjęć, które rozwalą bank lajków.
Nie znajdziesz tu barów, hoteli ani tłumów. Ale właśnie dlatego Pink Beach tak zachwyca. To plaża, która nie potrzebuje muzyki z głośników, bo szum fal robi całą robotę.
Egzotycznie? Bardzo. Komercyjnie? Wcale. I może właśnie dzięki temu ta różowa perełka zostaje w pamięci na długo po powrocie.