Wietnam to kraj, w którym możesz zjeść wybitną zupę pho za mniej niż dziesięć złotych… ale też przypadkiem przepłacić za kawę trzy razy. Wszystko zależy od tego, czym i jak płacisz.
A opcji jest sporo – gotówka, karta, wymiana w kantorze, Revolut, a nawet dolary. Tylko nie każda z tych metod jest równie opłacalna i bezproblemowa.
Jeśli zastanawiasz się, czym płacić w Wietnamie, żeby nie zostać z pustym portfelem i niesmakiem po prowizji większej niż obiad w Sajgonie – dobrze trafiłeś.
Podpowiadamy, kiedy wyjąć dongi, a kiedy kartę (w szczególności taką wielowalutową), gdzie najlepiej wypłacać pieniądze i czego zdecydowanie nie robić z własnym portfelem.

Czym płacić w Wietnamie – w skrócie
- Najlepsza opcja płatności to karta Revolut, bo oferuje świetny kurs, brak prowizji, darmowe wypłaty do 800 zł miesięcznie i podgląd wydatków w aplikacji.
- Kiedy karta: Hotele, restauracje, sklepy sieciowe i lotniska. Uwaga na prowizje przy zwykłych kartach z Polski – często doliczają 3–5%.
- Kiedy gotówka: Targowiska, uliczne jedzenie, skuter, masaż, małe sklepy, wsie i prowincja. Bez dongów – ani rusz.
- Pro tipy: Noś drobne (10 000–50 000 VND), bo nikt nie rozmięni pół miliona. Zawsze sprawdzaj resztę i licz zera.
Zapraszamy po szczegóły już poniżej.
Najlepsza metoda w Wietnamie, czyli Revolut

Jeśli jeszcze nie masz Revoluta, to chyba najwyższa pora to zmienić. Zwłaszcza przed wyprawą do Wietnamu.
Ta niepozorna karta potrafi uratować portfel, nerwy i kilka godzin życia, które straciłbyś w kolejce do kantoru z kursem z kosmosu.
Revolut to aplikacja bankowa z kartą, która pozwala płacić w obcych walutach po najlepszych możliwych kursach. Czyli żadnych prowizji w kantorach, żadnych dziwnych opłat przy płatnościach za pyszną zupę pho. Tylko normalny, uczciwy przelicznik i zero stresu.
Konto Revolut założysz w telefonie w kilka minut. Dostajesz kartę wirtualną od razu, a plastikową pocztą w kilka dni. Podpinasz ją pod Apple Pay lub Google Pay i działasz.
Zamów bezpłatną kartę Revolut przed wyjazdem i uniknij prowizji polskich banków na wakacjach.
Wietnam to jeden z krajów, gdzie Revolut naprawdę błyszczy. Tutaj płacisz kartą w sklepach, knajpach, taksówkach czy na lotnisku, a aplikacja sama przewalutowuje transakcję po kursie międzybankowym. Dostajesz realny kurs z Google, a nie z dzielnicy dla naiwnych.
A jeśli potrzebujesz gotówki, wypłacasz dongi z bankomatu bez prowizji – o ile zmieścisz się w miesięcznym limicie darmowych wypłat (do 800 zł na planie Standard, potem 2% prowizji, czyli i tak mniej niż standardowe polskie banki). I zawsze wiesz, na czym stoisz.
W aplikacji masz podgląd każdej transakcji, możesz ją zablokować jednym kliknięciem albo ustawić budżet – jeśli masz tendencję do impulsywnego kupowania kapeluszy z Hanoi.
PO-LE-CA-MY! Nie tylko do Wietnamu, ale także na każdą inną wyprawę poza granice naszego pięknego kraju.
Gdzie lepiej płacić kartą?

Płatność kartą w Wietnamie to norma, jeśli mówimy o dużych miastach, takich jak Hanoi, Sajgon czy Da Nang.
Uwaga: niektóre miejsca naliczają dodatkową opłatę za płatność kartą (nawet 3–5%). Szczególnie jeśli używasz karty z Polski bez dobrej ochrony przed prowizjami za przewalutowanie. Dlatego znów – Revolut i inne karty wielowalutowe ratują skórę.
W sklepach sieciowych, restauracjach średniej i wyższej klasy, hotelach czy na lotniskach terminale działają jak trzeba, a Twoja karta (zwłaszcza Mastercard czy Visa) przyjmowana jest bez szemrania.
Gorzej robi się w mniejszych miejscowościach, na targowiskach, w knajpkach przy plaży czy podczas zamawiania kawy u ulicznej babci z termosikiem. Tam hasło „card?” wywoła co najwyżej uśmiech politowania.
PRO TIP: Nawet jeśli planujesz płacić kartą gdzie się da, warto mieć zawsze trochę gotówki przy sobie. Wietnam to miks nowoczesności i chaosu – karta może zadziałać pięknie dziś, a jutro terminal się zbuntuje, bo akurat… pada deszcz.
Kiedy lepiej mieć przy sobie gotówkę?

Wietnam nadal kocha gotówkę. Nawet jeśli jesteś z pokolenia „płacę zegarkiem”, to bez banknotów z Wujkiem Hô Chí Minha nigdzie nie zajedziesz. Zwłaszcza poza dużymi miastami.
Gotówka przydaje się wszędzie tam, gdzie króluje urok lokalności. Czyli:
- tam, gdzie polujesz na wietnamskie pamiątki
- na nocnych marketach
- w ulicznych jadłodajniach
- przy wynajmie skutera
- albo w małych sklepikach z owocami, gdzie mango kosztuje tyle, ile wynegocjujesz z babcią w kapciach!
Jeśli planujesz wycieczki do wiosek, rejsy łodzią, masaże na plaży czy spontaniczne zakupy rękodzieła, gotówka ponownie będzie Twoim asem w rękawie. Czasem nawet hostele i pensjonaty wolą papier niż plastik, zwłaszcza przy płatności z góry.
I nie chodzi tylko o to, że nie mają terminala. Po prostu… nie chcą mieć. Bo prowizja, bo prąd, bo “system padł” – i już!
Dlatego zawsze miej przy sobie trochę dongów. Zwłaszcza nominały 10,000 – 50,000 VND – większe banknoty nie wszędzie chętnie rozmieniają, a czasem pani z budki da Ci resztę w cukierkach.
Jeśli ilość zer Cię przeraża, poświęć jeszcze minutkę na poniższe wyjaśnienia.
Kilka słów o wietnamskim dongu

Wietnam i jego dong… czyli waluta, która ma tyle zer, że czasem można się poczuć jak milioner z przypadku.
1zł to mniej więcej 6000 VND, więc na pierwszy rzut oka wszystko wygląda drogo, ale spokojnie – to tylko złudzenie.
Najczęściej używane nominały to 10,000, 20,000, 50,000 i 100,000 VND. Mniejsze niż 10,000 praktycznie znikają z obiegu, a banknoty powyżej 200,000 VND lepiej trzymać na większe zakupy, bo reszta może być wyzwaniem.
Warto od razu nauczyć się kolorów banknotów – np. 20,000 VND jest niebieskie, a 500,000 VND (tak, pół miliona!) – różowo-fioletowe. Łatwo je pomylić, zwłaszcza w pośpiechu lub po trzecim smoothie z marakui.
PRO TIP: zawsze sprawdzaj, ile płacisz i ile dostajesz reszty. Przy takiej liczbie zer bardzo łatwo się pomylić – i to działa w obie strony.
I jeszcze jedno! Wietnamczycy lubią zaokrąglać. Niby coś kosztuje 47 000 VND, ale zapłacisz 50 000 i usłyszysz „no change”. Uśmiechniesz się, bo… i tak to mniej niż dycha w Polsce.
Drobne, napiwki i ulice pełne okazji
Na ulicach, w małych knajpkach czy na targach nikt nie będzie rozmieniał Ci 500 000 VND – bo po prostu nie ma z czego. Trzymanie w kieszeni garści 10 000 i 20 000 VND to wręcz obowiązek każdego sprytnego podróżnika.
Napiwki niby nie są obowiązkowe, ale… mile widziane. Kierowcy skuterów, obsługa hotelowa, masażyści – wszyscy docenią skromne 10,000 – 20,000. W sumie to mniej niż 5 zł, a uśmiech gwarantowany.
No i pamiętaj, że na ulicy czają się okazje. Sok z trzciny, wachlarz z bambusa, loteria w plastikowym koszu… Wszystko kosztuje grosze, ale za wszystko lepiej zapłacić gotówką. Bez drobnych ominie Cię połowa wietnamskiej przygody.
Płatności w innych walutach

W dużym skrócie – w Wietnamie rzadko kiedy zapłacisz czymś innym niż lokalne dongi.
Wietnam akceptuje wyłącznie dongi (VND) jako oficjalny środek płatniczy i każde inne banknoty to dla sprzedawcy raczej zagadka niż okazja do zarobku. W praktyce jednak sytuacja bywa nieco bardziej elastyczna… ale tylko w tych najbardziej turystycznych miejscach.
W Hanoi, Ho Chi Minh City czy Hoi An możesz natrafić na hotele, sklepy z pamiątkami czy biura podróży, które przyjmą dolar amerykański – bo wiedzą, że wielu turystów z USA lubi mieć gotówkę przy sobie. Tyle że przelicznik zazwyczaj jest gorszy niż w banku, a czasem aż boli patrzeć, ile tracisz na kursie.
Euro przyjmowane jest jeszcze rzadziej. O ile dolar jeszcze coś znaczy, o tyle euro to waluta „do wymiany” – i tylko w kantorze lub banku.
Warto pamiętać, że reszta będzie zawsze wydawana w dongach. Nawet jeśli cud się zdarzy i zapłacisz czymś innym, to w portfelu wylądują VND – i to często w nominałach, które bardziej przypominają walutę z Monopoly niż coś, czym można płacić za obiad.
Przeczytaj także: Co zabrać do Wietnamu?
Lepiej wymienić pieniądze na miejscu lub wypłacić dongi kartą, np. Revolutem. To wygodniejsze, tańsze i nie sprawi, że staniesz w kolejce jako ten turysta z euro, z którym nikt nie wie, co zrobić.